piątek, 1 czerwca 2012

100.90dwa


Byłem w Bieszczadach. Zrobiłem kilka zdjęć. Niewiele - bo celem mojej podróży nie było fotografowanie. Niestety. Może to kiedyś nadrobię. Byłem w Cisnej w Siekierezadzie, wypiłem Tyskie. Posłuchałem wiersza. Nie byłem zachwycony. Ale zdjęcie zrobiłem.

Ryszard Szociński - urodzony się w Urzędowie (woj. lubelskie) jako poeta debiutowal w 1959 roku w gdańskim tygodniku "Stoczniowiec". Od 1970 roku mieszka w Bieszczadach, gospodaruje jako osadnik w Strzebowiskach. Za proze uzyskał dwukrotne wyróżnienia w ogólnopolskim konkursie literackim na opowiadanie o "Bieszczadzki Laur" - w latach 1970 i 1972. Swoje wiersze drukował w regionalnej prasie, prezentował recytując w radio i rzeszowskiej telewizji. W 1997 roku "Lubelskie Bractwo Literackie" wydało pierwszy tomik jego poezji pt. "Wędrowanie". Rok później ukazał się drugi zbiór - "Idąc przez Bieszczad", wydany przez Wydawnictwo "Stapis". Rok 2002 przyniósł kolejny tomik wierszy - "Jako ptaki Bieszczadu", a w 2003 roku, na festiwalu Bieszczadzkie Anioły, miał swoją premierę pierwszy zbiór opowiadań - "Bieszczadzkie Przypadki", wydany przez Wydawnictwo "Wrzos". W pamiątkarskim kiosku-galerii w Cisnej (Atamania Bieszczadu) sprzedaje turystom dusiołki na wszelakie szczęście oraz dobre słowo a zaplecze jego kiosku to prawdziwy "salon literacki", gdzie czyta się poezję, słucha się poezji i rozmawia o poezji...

Wiosną roku 2011 został eksmitowany z placu k. Siekierezady i nakazano rozbiórkę Atamanii. Sprzedawał pamiątki i książki na jednej z działek, do czasu postawienia nowej Atamanii. W październiku 2011 kiosk wrócił na swoje miejsce.
Poniżej wiersz otwierający cały zbiorek, rozpoczynający rozdział POSZUKIWANIA:
może mi kilka daruje Pan lat
bym
mógł ocalać swoją duszę
być może
inny będzie świat
gdy
w wieczność samotnie wyruszę
gdy
już nakarmię swoje ego
galaktyk
i harmonii pyłem
i Głos usłyszę ten
dlaczego
na ziemi
między wami byłem
to skłonię przed Nim
czoło dumne
podam
swą duszę pełną strachu
i
po raz drugi jeszcze umrę
by zostać
na wszechświata dachu
I jeszcze jeden wiersz:
dance makabre
tańczę
ze smutkiem duszy mojej
do tańca
gra mi Bies i Czad
mojego ciała nic nie wzruszy
i zobojętniał
cały świat
plątam się w tańcu
odlatuję
przede mną mgła
a za mną czas
umiałem kochać
dziś nie umiem
jestem jak chmura
lub to głaz
tańczę
a żal na werblu gra
śmieje się ze mnie czas idiota
bo
tak mi blisko jest do dna
a ręki
nikt mi już nie poda
lub to
wyciągnie do mnie rękę
pełną kielicha i rozpaczy
poda
pomyśli
jestem dobry
i cały świat niech to zobaczy

Brak komentarzy: