sobota, 3 grudnia 2011

100.60sześć

 Tym razem nie będę prezentował żadnego swojego pstryka, za to podzielę się swoimi spostrzeżeniami.

Otóż, zauważyłem wczoraj pewną prawidłowość. Bardzo często - gdy dotykamy czegoś dziwnego, czegoś co wykracza poza ramy rozumienia - natychmiast to odrzucamy. Chyba nie zdawałem sobie dotychczas sprawy, że taka reakcja może być wręcz euforyczna. Byłem wczoraj na podsumowaniu wydarzenia "fotograficznego" - lęborskiego fotodaya. Przy okazji prezentacji zdjęć, wykonanych przez uśmiechniętych i szczęśliwych posiadaczy różnego typu lustrzanek, zaprezentowano również - na rzutniku rzecz jasna (nie w oryginale) najdroższe zdjęcie świata. A właściwie zdjęcie, za które ktoś zapłacił najwięcej w historii. Jak ktoś nie  jest zorientowany wyjaśniam: autorem tej fotografii jest Andreas Gursky (tu więcej informacji o autorze) zdjęcie pod tytułem "Rhein" II" wykonane w roku 1999 zostało wylicytowane w listopadzie 2011 roku za kwotę 4,3 mln dol. Tu zobaczysz fotografię: KLIK  Dziwne, prawda? No ale skoro ktoś zdecydował się za nie zapłacić taką kupę kasy to znaczy, że czy się to podoba czy nie - jest ono tyle warte ile wynosi wylicytowana kwota. No a teraz parę słów o tym co mnie tak zaskoczyło. Uśmieszki politowania, ogólna wesołość i miażdżąca krytyka. Nawet przez sekundę nie zaobserwowałem u nikogo chęci zrozumienia. Zatrzymania się choć na moment. Nie mówię, że zapłacona suma musi być koronnym argumentem potwierdzającym wartość pracy. Jednak do licha - dobrze by było zastanowić się chociaż przez chwilę Z JAKIEGO POWODU TAK SIĘ STAŁO. Chyba dobrze by było odpowiedzieć sobie na klika pytań: kim jest autor? jakie są jego dotychczasowe, fotograficzne dokonania? czy to zdjęcie pojedyncze czy seria? czy ta fotografia nawiązuje do czegoś z przeszłości? jaką technikę i z jakiego powodu zastosował autor? Sam nie wiem, ale chyba nie warto od razu skreślać czegoś czego się w pierwszym kontakcie pojąć nie da i co w pierwszym momencie wydaje się bezsensowne. Wiem, wiem - to może być takie trochę dorabianie ideologii - ale czy nie warto poświęcić kilku minut by sobie na te pytania odpowiedzieć? Nie namawiam do obrony tej fotografii - raczej do poświęcenia chwili czasu na jej zrozumienie. Nie mówię, że na spotkaniu nie było kliku prób krytycznego podejścia do zaprezentowanego zdjęcia, nie mniej jednak zdania były formułowane mocno a konkluzja była jednoznaczna. Pozwolę sobie ją przytoczyć: "jakiś kretyn zapłacił wielką forsę za byle jakie zdjęcie pozbawione formy, treści i kolorów a na naszej wystawie jest co najmniej kilka fotografii znacznie przewyższających wartościami artystycznymi to co prezentuje ten wyczyszczony w fotoszopie bohomaz". 


Gdyby komuś było mało to zapraszam do pochylenia się nad innymi fotografiami, które sprzedano za pokaźne kwoty - wystarczy tu KLIKNĄĆ


5 komentarzy:

embe pisze...

Szkoda, że przegapiłam to spotkanie...
Może następnym razem.
Będę czujna :-)

FailSafe pisze...

witaj,

dawno do Ciebie nie zaglądałem, ale zainteresował nas ten sam temat. Podjąłem próbę obrony wysokiej wartości tych zdjęć i... wyszło mi na to, że jednak kwota nie ma nic wspólnego z wartością zdjęcia. Jest to po prostu działanie tezauryzacyjne, a więc ktoś dał kilka baniek aby za dziesięć lat wziąć z powrotem kilkanaście. To, że akurat dotyczy to danego zdjęcia jest przypadkiem, przynajmniej z punktu widzenia sceny fotograficznej. Wydanie takiej kwoty pewnie było poprzedzone analizą rynkową i wskazaniem inwestycyjnym... Samo życie...

Anonimowy pisze...

Twoje słowa są dość płytkie i niesprawiedliwie oceniające ludzi, którzy byli na tym spotkaniu. Musisz być 'niezłym psychologiem' skoro "Nawet przez sekundę nie zaobserwowałem u nikogo chęci zrozumienia." Pomyślałeś o tym, że może ktoś już wcześniej widział to zdjęcie, ma o nim swoje zdanie, tylko nic nie mówił? Dlaczego Ty nie zacząłeś dyskusji na ten temat?

I jeszcze jedno: konkluzji (Twojej konkluzji!) nie powinieneś cytować!

Pozdrawiam
AA

poszukiwacz zwyczajności pisze...

ja w ogóle jestem niesprawiedliwy i absolutnie nie mam chęci być obiektywny. mój blog z założenia jest zbiorem subiektywnych ocen i opinii. jedno jest pewne - blog jest mój i się pod nim podpisuję - szkoda, że niektórzy piszą swoje komentarze anonimowo ... dyskutować? a po co? ja przyszedłem zobaczyć zdjęcia z fotodaya - opisana sytuacja pasowała do wystawy jak pięść do nosa - dlatego o niej napisałem szerzej bo wydawała mi się z tego wszystkiego najciekawsza

Anonimowy pisze...

Ostatnie słowa w szczególności zapamiętam.
Anonim anonimem.
Inicjały pozostają.
Brak obiektywizmu oraz wybujałą niesprawiedliwość rozumiem i pewnie mogłabym uszanować.

Z pozdrowieniami
A.A