Tym razem nie będę prezentował żadnego swojego pstryka, za to podzielę się swoimi spostrzeżeniami.
Otóż, zauważyłem wczoraj pewną prawidłowość. Bardzo często - gdy dotykamy czegoś dziwnego, czegoś co wykracza poza ramy rozumienia - natychmiast to odrzucamy. Chyba nie zdawałem sobie dotychczas sprawy, że taka reakcja może być wręcz euforyczna. Byłem wczoraj na podsumowaniu wydarzenia "fotograficznego" - lęborskiego fotodaya. Przy okazji prezentacji zdjęć, wykonanych przez uśmiechniętych i szczęśliwych posiadaczy różnego typu lustrzanek, zaprezentowano również - na rzutniku rzecz jasna (nie w oryginale) najdroższe zdjęcie świata. A właściwie zdjęcie, za które ktoś zapłacił najwięcej w historii. Jak ktoś nie jest zorientowany wyjaśniam: autorem tej fotografii jest Andreas Gursky (tu więcej informacji o autorze) zdjęcie pod tytułem "Rhein" II" wykonane w roku 1999 zostało wylicytowane w listopadzie 2011 roku za kwotę 4,3 mln dol. Tu zobaczysz fotografię: KLIK Dziwne, prawda? No ale skoro ktoś zdecydował się za nie zapłacić taką kupę kasy to znaczy, że czy się to podoba czy nie - jest ono tyle warte ile wynosi wylicytowana kwota. No a teraz parę słów o tym co mnie tak zaskoczyło. Uśmieszki politowania, ogólna wesołość i miażdżąca krytyka. Nawet przez sekundę nie zaobserwowałem u nikogo chęci zrozumienia. Zatrzymania się choć na moment. Nie mówię, że zapłacona suma musi być koronnym argumentem potwierdzającym wartość pracy. Jednak do licha - dobrze by było zastanowić się chociaż przez chwilę Z JAKIEGO POWODU TAK SIĘ STAŁO. Chyba dobrze by było odpowiedzieć sobie na klika pytań: kim jest autor? jakie są jego dotychczasowe, fotograficzne dokonania? czy to zdjęcie pojedyncze czy seria? czy ta fotografia nawiązuje do czegoś z przeszłości? jaką technikę i z jakiego powodu zastosował autor? Sam nie wiem, ale chyba nie warto od razu skreślać czegoś czego się w pierwszym kontakcie pojąć nie da i co w pierwszym momencie wydaje się bezsensowne. Wiem, wiem - to może być takie trochę dorabianie ideologii - ale czy nie warto poświęcić kilku minut by sobie na te pytania odpowiedzieć? Nie namawiam do obrony tej fotografii - raczej do poświęcenia chwili czasu na jej zrozumienie. Nie mówię, że na spotkaniu nie było kliku prób krytycznego podejścia do zaprezentowanego zdjęcia, nie mniej jednak zdania były formułowane mocno a konkluzja była jednoznaczna. Pozwolę sobie ją przytoczyć: "jakiś kretyn zapłacił wielką forsę za byle jakie zdjęcie pozbawione formy, treści i kolorów a na naszej wystawie jest co najmniej kilka fotografii znacznie przewyższających wartościami artystycznymi to co prezentuje ten wyczyszczony w fotoszopie bohomaz".
Gdyby komuś było mało to zapraszam do pochylenia się nad innymi fotografiami, które sprzedano za pokaźne kwoty - wystarczy tu KLIKNĄĆ
5 komentarzy:
Szkoda, że przegapiłam to spotkanie...
Może następnym razem.
Będę czujna :-)
witaj,
dawno do Ciebie nie zaglądałem, ale zainteresował nas ten sam temat. Podjąłem próbę obrony wysokiej wartości tych zdjęć i... wyszło mi na to, że jednak kwota nie ma nic wspólnego z wartością zdjęcia. Jest to po prostu działanie tezauryzacyjne, a więc ktoś dał kilka baniek aby za dziesięć lat wziąć z powrotem kilkanaście. To, że akurat dotyczy to danego zdjęcia jest przypadkiem, przynajmniej z punktu widzenia sceny fotograficznej. Wydanie takiej kwoty pewnie było poprzedzone analizą rynkową i wskazaniem inwestycyjnym... Samo życie...
Twoje słowa są dość płytkie i niesprawiedliwie oceniające ludzi, którzy byli na tym spotkaniu. Musisz być 'niezłym psychologiem' skoro "Nawet przez sekundę nie zaobserwowałem u nikogo chęci zrozumienia." Pomyślałeś o tym, że może ktoś już wcześniej widział to zdjęcie, ma o nim swoje zdanie, tylko nic nie mówił? Dlaczego Ty nie zacząłeś dyskusji na ten temat?
I jeszcze jedno: konkluzji (Twojej konkluzji!) nie powinieneś cytować!
Pozdrawiam
AA
ja w ogóle jestem niesprawiedliwy i absolutnie nie mam chęci być obiektywny. mój blog z założenia jest zbiorem subiektywnych ocen i opinii. jedno jest pewne - blog jest mój i się pod nim podpisuję - szkoda, że niektórzy piszą swoje komentarze anonimowo ... dyskutować? a po co? ja przyszedłem zobaczyć zdjęcia z fotodaya - opisana sytuacja pasowała do wystawy jak pięść do nosa - dlatego o niej napisałem szerzej bo wydawała mi się z tego wszystkiego najciekawsza
Ostatnie słowa w szczególności zapamiętam.
Anonim anonimem.
Inicjały pozostają.
Brak obiektywizmu oraz wybujałą niesprawiedliwość rozumiem i pewnie mogłabym uszanować.
Z pozdrowieniami
A.A
Prześlij komentarz