No to wróciłem. Za mną około 6200 km. Odwiedziłem Niemcy, Austrię, Słowenię, Chorwację, Bośnię i Hercegowinę, Czarnogórę, Macedonię, Grecję (tu byłem najdłużej), Serbię, Węgry, Słowację i Czechy. Najróżniejszych wrażeń i emocji nazbierałem cały worek. Wiele czasu spędziłem za kółkiem a to (przynajmniej dla mnie) dobry czas na poukładanie sobie w głowie różnych myśli. No i wymyśliłem (między innymi), że od fotografii już się uwolniłem na dobre. W sensie konieczności wykonania - w każdych okolicznościach i o każdej porze - superhiperthebesciarskego zdjęcia. Jakoś teraz w ogóle nie czuję żadnego ciśnienia. I w chwili obecnej z wielkim zadowoleniem zdecydowanie więcej czasu poświęcam na produkcję zdjęć do domowych albumów, niż na poszukiwanie genialnych i nadzwyczaj oryginalnych kadrów. Czasem tylko, przy okazji pstryknę coś typowo dla siebie. I na nieszczęście tych, którzy tu zaglądają będę się tymi moimi pstrykami dzielił. Na szczęście nie będzie tego za wiele. Na pierwszy ogień idzie zdjęcie, które oddaje sposób w spędzałem w Grecji większość czasu ... :)
( za jakiś czas wrócę na blogu do przemyśleń dotyczących fałszowania rzeczywistości przez fotografię - bo na ten temat też sobie trochę w głowie układałem)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz